Niedziela? A gdzie podziały się te sześc dni co tkwią w kalendarzu między niedzielami?
Ale niespodzianka: no, no, obudzić się w odnowionym świecie, bo tak wygląda zimowy krajobraz, jakby ktoś umył szyby. Patrze i nie wierze, a przecież normalne – jest styczeń!
Słońce wyciągnęło mnie na długi spacer.
M nastawił się na oglądanie zorzy polarnej, bo prognozy po wybuchach na słońcu obiecywały, ze będzie to możliwe nawet u nas. Niestety, odwołano obiecanki. Postanowienie M było tak silne, ze tak czy inaczej spakował aparat i pojechał za miasto. Zawsze warto. Tylko J przyrósł do komputera. Auuuuuu!!! (dźwięk wyjącego wilka, to znaczy rodzica)