Mówią – pociągiem przyjemniej, a jednak tutejsze płynące żelastwo jest jak wąż, wijący się bezszelestnie. Mój organizm, przyzwyczajony do zgrzytów, trzęsienia i szamotania, w tak śliskim tempie zaczyna wpadać w otumanienie morskiej choroby. Nie da się czytać, tylko muzyka dobra na wszystko, wiec czas mierzę muzyką i byle do domu. A taki fajny pociąg…i nikogo w pobliżu…
Chej, zapraszamy do przejazdu koleją PKP, tam moc doznań gwarantowana i nie potrzebna muzyka ponieważ hałas i tak ją zagłuszy..he,he…
Właśnie, PKP ustaliło standard dla mojego organizmu. W tutejszych pociągach mnie mdli.