Koleżanka z pracy pożyczyła mi duńską książkę o pieczeniu chleba: Det Gode Brød. (pozytywna strona znajomości norweskiego to możliwość czytania po duńsku, he! he!)
Książka to również historia przyjaźni miedzy piekarzem (Chad), który został surferem i surferem (Eric), który został piekarzem. Dlatego w książce znaleźć można również takie zdjęcia. Jak się ma pasje, to nie ma znaczenia czego ona dotyczy, owoce pasji zawsze są bardziej dorodne, tak jak chleb z ich piekarni Tartine Bakery w Kalifornii, który po upieczeniu jest natychmiast rozchwytywany.
Przepisy na chleb z Tartine zasypały internet. Np. tu:
http://wposzukiwaniuslowlife.blogspot.no/2016/05/tartine-bread-w-majowej-piekarni.html
W Twoim przypadku wygląda na to, że bardzo blisko jest od pierwszego bochenka do pasji. Surfer i piekarz ładnie się zarazili swoimi pasjami wzajemnie.
Mam nadzieję, ze z zachwytu przeobrazi się to w pasję. Pasja robi z nas mistrzów. Łatwo można się zniechęcić. Ostatni chleb był zbyt ciężki. Teraz hoduje moje “kultury” jedną w piwnicy, a drugą w kuchennej szafce. Trudno przewidzieć, gdzie poczują się dobrze i przyspieszą rozmnażanie. Szkoda, ze nie mogę zapytać czego sobie życzą – więcej wody, mąki, ciepła?