Kiedy życie jest dla nas dobre, pokazuje, ze raj jest możliwy, tu na ziemi. Pomimo chorób. Pomimo śmiertelności. Pomimo tej niezrozumiałej tęsknoty, którą odczuwamy.
Jaki byłby świat gdyby Platon i Pitagoras nigdy nie wymyślili (a po nich następni), ze ten świat to tylko marna kopia/projekcja wspaniałego świata idei. Az trudno uwierzyć, ze jedna myśl, jak w “efekcie motyla”, mogła uformować ponad 2000 lat egzystencji człowieka, który czuje się zesłany na to życie. A gdyby narodziła się i zwyciężyła myśl, ze człowiek jest/ma być dobrym ogrodnikiem na tej ziemi i to stałoby się religią – czy miłość do tej planety byłaby tak silna, ze nie bylibyśmy w stanie jej skrzywdzić? A gdyby myśl narodziła się z kobiety? Jaka by to była myśl?