Poszliśmy w góry

Już dawno nie byliśmy razem na dłuższej wycieczce w górach. Mieszkając w Oslo, każdy weekend ciągnęło nas do natury. Teraz gdy natura jest za oknem nie odczuwamy tak silnej potrzeby. Ale udało nam się zmobilizować. 6 godzin wędrowania.

Bycie drzewem w tym klimacie nie jest łatwe…

Woda nie do kąpania, lecz do patrzenia

Niestety jesień nie oszczędza żadnego skrawka tutejszej ziemi. Chciałoby się wskoczyć do tak krystalicznej wody, ale nie ma takich odważnych. Pojechaliśmy nad nasze jezioro, miedzy innymi, aby szukać pięknych “ikebanowych” gałązek wypłukanych na brzeg jeziora.

Stoję i patrze. Skrzydła mi rosną, ale jakieś takie nie do latania..

Horyzont przecina ostrym nożem krajobraz i zamienia og w zwierciadło.

Woda w stanie lotnym, woda w stanie ciekłym – a taka sama.

Inny świat

Fascynujące szkielety korzeni drzew

Te rośliny w łodzi wyrosły bardzo mądrze – osłonięte od wiatru, otoczone ciepłym drzewem. Przypadki rządzą światem.

Ta hytta miała szczęście. Drzewo się przewróciło, ale tak by nie zburzyć domku.

Wygląda na bardzo zdrowe, ale trzymało się korzeniami skały.

 

Ostatnie kwiaty w wazonie

Ostatnie letnie kwiaty

Nowy nabytek – japoński Acer palmatun “Shirazz” (klon palmowy). Troche późno posadzony jak na tutejsze warunki, ale bądźmy dobrej myśli.

Ginko – tak wyglądał kilka dni temu, a teraz sterczy tylko patyk

Sidziny sobie na naszej widokowej platformie i sączymy piwo. A niebo nad nami pisze listy do ziemi … Cieszmy się taką chwilą dopóki trwa!