Ten blog jest… jakby pisany przez emeryta, albo z hytty, gdzie wszystkie troski zostały za drzwiami miasta. Tajemnica natury to jedyne zmartwienie. Pieczenie chleba, sadzenie kwiatów by przywołać kolory i zapach, podglądanie insektów, głaskanie wiatru pod włos – wszystko to rajska utopia, do której jednak się powraca przymykając oczy świadomości na te wiedzę.
Trochę przemijającego szczęścia:
Ładnie napisane, rzeczywiście pachnie i smakuje ale ten emeryt? Może to co człowiek posmakuje i powącha przez swoje życie w podsumowaniu i tak prowadzi do punktu wyjścia?
A co jest tym punktem wyjścia?
Jak dla mnie pewnie absolut, czystość, równowaga, wiara.