8. marca spędziłam na kobiecym obiedzie. Jedna z koleżanek – “Å” z pracy, zaprosiła 8 kobiet. Każda z nas miała przygotować krótka prezentacje kobiet, które wywarły wpływ na nasze życie. Wieczór był magiczny. Opowiadania o matkach, babciach, koleżankach i bohaterkach unosiły się nad naszymi głowami jak obłoki. Kłębiły się te obłoki wspomnień, i rosły, tworząc wspólną mitologiczną historie. Czasami, w ciszy, delikatne słone źródełka płynęły po policzkach, kreśląc jakieś tajemne znaki. Znaki zrozumiale tylko dla tych, na których policzkach się pojawiały.
M postanowił zrobić prezent dla mnie i moich trzech koleżanek – ustroił wewnątrz samochód w kwiaty, założył kapelusz i białe rękawiczki i staną w usługach szofera. Podarował każdej słomiany kapelusz (wiec stały się damami), zawiózł nas i odebrał z obiadu. Jestem pewna, ze wśród kobiet w mojej pracy atrakcyjność M wzrosła, a legendy o szoferze będą krążyły przez długi czas.
A taka ilustracja przywitała nas na nakrytym stole u “Å”
U nas -13 ! Pomocy! My już nie chcemy zimy!
Jestem pod wrażeniem szarmanckiego zachowania M.
No to klapa, już po nas…
To dopiero początek. Jeszcze trochę i mężczyźni zaczną mówić o swoich uczuciach…
Przecież my mówimy tylko słabo słychać.