Długi weekend w górach. Po drodze, na wzniesieniu doliny mijaliśmy bardzo stary dom, w którym kiedyś mieszkał lokalny ksiądz. W letnie miesiące spędza tam wakacje bardzo mistyczny pan z brodą i długimi siwymi włosami. Gdy przechodziliśmy, po drugiej stronie strumienia podgrzewał ogniskiem białą żeliwną wannę wypełnioną wodą. Na polanie przy domu pasł się kasztanowy koń. Stary pan uśmiechną się i zawołał: Sobotnia kąpiel! W hyttcie myśli i rozmowy powracały do tego letniego pustelnika. Wyciągam czasami tą żywą kartkę pocztową z szuflady wspomnień, bo przynosi jakąś nieokreśloną ulgę.