Perseidy

“Roje meteorów są bardzo kapryśne i trudno przewidywać ich zachowanie. Trudno więc wskazać konkretną godzinę, o której wyjść na obserwacje” – cytat z Wyborczej. Doświadczenie potwierdziło kapryśność meteorytów – wczoraj wieczorem pojechaliśmy M, J, J, w góry by oglądać na leżąco, na ciemnym niebie spadający deszcz perseidów, he! he! Wyruszyliśmy o zmierzchu, wdrapaliśmy się na “widowiskowe legowisko”, przykryliśmy pledem i plandeką, którą M w ostatniej chwili wyjął z bagażnika (uratowała nas od “zamarznięcia”). Dobrze, ze mieliśmy kurtki puchowe i czapki.

Zmrok zapadał wprost proporcjonalnie do napływu chmur. Zapowiadało się spektakularne widowisko – Perseidy w konkurencji z chmurami. W miedzy czasie satelity robiły na zdjęcia do Google Earth. Perseidki pojawiały się to tu to tam. Tylko raz, jak piorun z czarnego nieba, zaciął błyskiem Super Perseid. Narobił  nam apetytu i czekaliśmy, prawie cierpliwie, na następny. Na pocieszenie wysłano dwa nietoperze nad nasze głowy. Zimno i wiatr osłabiały nasza silną wolę a cierpliwość się wyczerpała.

Wróciliśmy, po drodze zatrzymując się jeszcze raz w miejscu widokowym, bo nadzieja na Super Perseid nas nie opuściła, i zlądowalismy do domu ok. 01.

Prasa stworzyła duże oczekiwania. Wyobrażaliśmy sobie ulewę Perseidów, ale tak czy inaczej było warto. Rodzina pod plandeką, w nocy, gapiąca się w gwiazdy – to niezła gratka.

 

 

 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *