Jest pięknie. Śnieg wchłonął kolory. Pejzaż jak biała kartka z rysunkiem to tu, to tam, pofałdowany, ale jakby płaski. Słońce wychyliło się z nad horyzontu na chwile, ale chyba nic ciekawego nie znalazło w naszej dolinie, bo po godzinie zanurkowało ponownie. Delikatnie wydeptane kocie ścieżki jak muśniecie ołówka. Tylko samotna brzoza zaczepiona do skały, stoi zastygła już od lat, czeka na powrót swojej siostry, którą wycięto dawno temu. Ale drzewa nie wracają. Nikt im nie obiecał życia wiecznego.
Kos próbował wiele razy dostać się do domku z chlebem. Pewnie planuje kolejne podejście, albo udaje, ze go to nie interesuje.