Trzeba było się ruszyć, ostatnie dni “wolności”. Pojechaliśmy nad nasze “kąpielowe” jezioro. Prawdopodobnie bardzo silny wiatr połamał tafle lodową i zagnał kawałki w zatoki i nie tylko. Szkoda, ze nas przy tym nie było. Niektóre formacje lodowe przypominały rybią łuskę, a inne kawałki białej czekolady, a może stłuczonej szyby.
Kapitalne i jakie fotogeniczne.Kiedyś zamarzyło mi się zamieszkanie nad jeziorem przez cały rok, aby móc obserwować wszelkie zmiany. Póki co niezrealizowane…
Szkoda, ze nie słyszysz dźwięku. Zupełnie niesamowity! Na środku jezioro nie zamarzło i stało się gigantycznym instrumentem-grzechotką. Kawałki lodu obijały się o siebie i o kant zamarzniętej części.