Jedziemy do parku Le Torcal Park Naturel. Na początku szybkimi drogami, a potem serpentynami w gore. Z daleka widzieliśmy olbrzymi, szary masyw z “najeżonym” grzbietem, ale wydawał nam się zbyt duży na to co oczekiwaliśmy zobaczyć. Okazało się, ze samochodem wjeżdża się prawie na samą grań, a trasy przebiegają miedzy poszarpanymi fragmentami skal grzbietu. Fascynujące formacje, pozornie jednakowe. Surrealistyczne kulisy, nic dziwnego, ze tu kręcono science fiction filmy. Nie chciało nam się opuszczać tego dziwnie pięknego miejsca. To był bardzo udany dzień, słońce i bezwietrznie. Szliśmy powoli, jak kosmonauci po nieznanej planecie, a przecież to nasza planeta! Zastaliśmy tez odpoczywająca rodzinę kozic Capra pyrenica. Samica z 3 młodymi i samiec 10 m dalej na wzniesieniu. Nad głowami szybowały orły, a może sępy? To dwa, to trzy, a czasami pięć. Dla takich dni warto istnieć. Pachniało kościelnym kadzidłem(?)
Ktoś mi powiedział, ze przesadzam z ilością zdjęć – pewnie racja. Postaram się ograniczyć, ale to strasznie trudne i decyzje pochłaniają czas.
Ale skąd to się wzięło? Plansze bardzo prosto to wytłumaczyły, a ja poczułam się zarówno jakbym narodziła się przed chwilą, żyję już 1 sekundę, a w dodatku jestem wielkości bakterii.