Bluesfestival

Dzień w atelier.

IMG_2117Od 1-4.08. miasto zmienia się w Missisipi. Blues, blues, blues. Przyjeżdża Van Morrison. Scena na której będą grac jest ok. 50 metrów od atelier. A teraz zaczyna się burza, wiec się odmeldowuje.

 

Dno jeziora

Tak wyglądają zejścia do jeziora, w którym się kąpiemy. Zapomniałam dodać, ze kamienie nie tylko bywają ruchome, ale również są śliskie.

IMG_2179 IMG_2180

Cienka skóra jeziora

Kaligrafia pływania na płynnym lustrze.

Kiedy skóra jeziora bywa spokojna, nagrzana i napięta, płynące ciało staje się ostre jak nóż. Tnie cieniutką powłokę, ale rana, w magiczny sposób goi się natychmiast. Jezioro śpi niewzruszone. Ciało, jak piórko, głaska jeziora delikatną skórę. Jest coś strasznego w tym intymnym kontakcie, nierówność sił. Bakteria na olbrzymie.

Ciało jest jak pędzel chińskiego kaligrafa piszącego wodą na gorących kamieniach. Wodne zapisy myśli, powoli ulatniają się i wracają do nieba.

Za najwyższą cenę, każdy może sprawdzić co jest på drugiej stronie tego płynnego lustra.

Panorama

Upalnie

To lato przejdzie do historii. Od 2 tygodni gorąco i ani kropelki deszczu. W gazetach piszą, ze to będzie lipiec jakiego nie było od 60 lat!!! Chcieliśmy uruchomić kajak-dwójkę, ale się okazało, ze z jednego pływaka ulatnia się powietrze. Wszystko wskazuje na to, ze musimy zamówić nowa “dętkę” do pływaka.

IMG_2094Z kajakowania nici, ale pojechaliśmy popływać. Na drodze do “plaży” leżał zaskroniec.

IMG_2105

Leżał sobie na drodze i prawdopodobnie upajał słońcem. Przegoniliśmy go trochę na bok, aby nie stał się ofiarą samochodów, które dojeżdżają drogą do hytt.

Na jeziorze “awaryjnej” wody pitnej – tak, można się tu kapać, czekały na nas jeszcze większe fale niż wczoraj, ale bardzo ciepły wiatr.

IMG_2112

Wzburzona woda pitna

 

 

Ulubione miejsce do pływania

IMG_2064

M jak piłeczka buja się na falach.

Jest piękna, naprawdę letnia pogoda, czasami wieje bardzo silny, ale ciepły wiatr. Mamy ulubione miejsce do pływania. Postanowiliśmy poczekać do wieczora, by doświadczyć cieplej i spokojnej wody. Dziecko odmówiło jazdy z nami i przeniosło się do świta wirtualnego przed PC. Już po drodze niebo wysyłało granatowe sygnały, ze nie będzie tak różowo jak to sobie wyobrażaliśmy. Na jeziorze fale, a w oddali chmury spuszczają deszczowe zasłony. M jak gdyby nigdy nic, założył kąpielówki i po omacku zszedł do wody. Zawarczał, potem wydał dźwięk przestraszonego źrebaka i popłynął. Zamroziło mnie. M, drżącym głosem cierpliwie mnie przekonywał, ze jest ciepło. Udałam, ze mu wierze i pływaliśmy szczekając zębami – no nie było tak źle. :o)

Trochę więcej wody i można się bardzo zdziwić trafiając kolanem na coś twardego.

Nagrodą za “odwagę” jest lekkość ciała i uczucie ciepła, mimo braku słońca.

IMG_2065Nigdy się nie oswoję z ciemnością tutejszych jezior. Wejście do czarnej wody po niewidzialnych skałach i ruchomych kamieniach to wyzwanie. Poziom wody wysoki, czyli cześć skal została zanurzona. Dobrze, ze znamy teren i pływamy tam gdzie nic nas nie poskrobie po brzuchu. No i trolle, ormer Nøkken i inne potwory, nie udowodniono, ze ich nie ma na dnie.

Nøkken to postać mityczna, znana od czasów Wikingów, zwłaszcza w folklorze, bajkach i pieśniach ludowych z Norwegii i Szwecji. Nøkken jest personifikacja niebezpieczeństwa  wody i może pojawić się w różnych przebraniach. Zwabia swoje ofiary by pogrążyć je w ciemności wody.

theodorkittelsennokken

Nøkken – ilustracja Theodora Kittelsena, norweskiego malarza (1857-1914). Kittelsen stworzył ilustracje do norweskich bajek, które znaczą bardzo wiele dla narodowej tożsamości Norwegow.

Prawdziwe lato

Od powrotu z Hardangerviddy świeci słońce! Wcześniejsze doświadczenia z deszczowymi wakacjami powodują niepokój, ze za chwile słońce zniknie aż do jesieni. Wczoraj w radio słyszałam, ze mieszkańcy Norwegi muszą uzupełniać witaminę D – właśnie z braku słońca. Niby to wiemy, ale się zapomina. Są trzy sposoby: tabletki, solarium albo wyjazdy w zimie do ciepłych krajów. To ostatnie jest bardzo popularne, ale jak się pracuje w edukacji, to nie jest takie proste.

Trzeba się cieszyć z tych słonecznych dni, w ogrodzie.
IMG_1891 A ściana w tle, przypomina, ze w przyszłym roku czeka nas malowanie.

IMG_1897

Dianthus barbatus. (eng. Sweet William) Bardzo specjalne kwiaty, zarówno kojarzą mi się z domem rodzinnym jak M z ogrodem babci. A jak się nazywa på polsku?

IMG_1894

Sempervivum

IMG_1893

Ligularia przewalskii

IMG_1896

Astrantia (eng. Abbey Road)

IMG_1892

Hardangervidda

Wieczorem 27.06. wyruszyliśmy do “hytta” (prywatny domek w górach), którą udostępnili nam znajomi. Po drodze byliśmy świadkami demontowania starego tartaku:

IMG_1658IMG_1659IMG_1660IMG_1664Hytta leży w południowo-wschodniej części płaskowyżu Hardangervidda. Trochę pobłądziliśmy, bo tu nie ma adresów, he! he!, ale dzięki mapie i fotografiom, mogliśmy rozpoznać właściwy domek. Hytta leży na ok 750 m n.p.m, następne 700 metrów w gore i już jest się na płaskowyżu.

Następne dwa dni padał deszcz, ale bardzo nam to odpowiadało. Napaliliśmy w piecu, bo rano 6 stopni na zewnątrz, a w hyttcie 16. Spanie, czytanie i jedzenie.

30 czerwca – nareszcie przestało lać. Wyprawa do Ånundkleivnuten. Pięknie i trochę księżycowo. Kamyczki, kamyki, kamienie, kamloty i głazy. Strumienie, mokradła, kałuże, stawy i jeziora.

Krajobraz plaski i trochę jednorodny, łatwo się zgubić. Wraz z plecakiem dźwiga człowiek wątpliwości, czy to na pewno właściwy kierunek (nie ma malowanych szlaków).

Masz wrażenie, że góry się tobą bawią dostarczając obrazki znajome, a jednak obce. Hardangervidda nie chce dać się poznać, zaszufladkować wizualnie. Na twoich oczach bawi się w mimikrę, by wciągnąć cię do swojego niecywilizowanego środka. A po co? By pokazać ci, że jesteś tylko materią natury, by odsłonić twoja śmiertelność, by przywrócić cierpienie posiadania ciała. By w pragnieniu wody przypomnieć ci, że tak naprawdę jesteś wędrującym oceanem.

IMG_1686IMG_1696 IMG_1689 IMG_1707 IMG_17161 lipca. W hyttcie. M na rybach. Trochę słońca do 11.30, a teraz tak jakby na deszcz. Bezwietrznie jak gdyby natura nie mogla się zdecydować czy zapłakać, czy powiać. Zapłakała. M złowił 15 małych pstrągów i jeden duży. Te małe są najsmaczniejsze :o)

IMG_1724IMG_1725IMG_1727 2 lipca. Wyprawa w kierunku starej tamy na jeziorze Tessungsjøen (1130 m n.p.m.) i dalej, dalej, gdzie oczy i nogi poniosą. Po drodze dochodzimy do Presteroi. Niesamowitego domu, z innego, minionego świata. Wędrowanie zajęło nam 9 godzin. IMG_1736 IMG_1844IMG_1843IMG_1863

IMG_1751

3.07. Pada, pada pada. M nie wytrzymał i poszedł na ryby. A ja przeglądam moje zasuszone zbiory roślin (do makro fotografowania i nie tylko). Byłoby fajne znać te magiczne łacińskie nazwy, które z każdej roślinki robią “wip” (bardzo ważną osobę). Hippurius vulgaris (norweski: hesterumpe), Alopecurus aequalis (norweski: vassrevrumpe), eller Erigeron uniflorum (norweski: snøbakkstjerne), lub Potentilla nivea (norweski: snømure). …w następnym życiu…

IMG_1833

IMG_1676

Odwiedziły na owce:

IMG_17604.07. Mgła jak rozpylone mleko. Czekamy do 12.00 i postanawiamy pojechać droga, która wznosi się ponad 1000 m, do Gavlen i nad jezioro Sønstevatn. Mieliśmy nadzieje, ze tam mgły nie będzie, ale była i przemieszczała się jak jedwab na wietrze odsłaniając tylko fragmenty. Zaparkowaliśmy samochód i wędrowaliśmy we mgle. Doświadczenie niezapomniane.

IMG_1776 IMG_1772 IMG_1771 IMG_1779

5 lipca. Zapowiada się słoneczny dzień. Zabieramy krem do opalania, hi! hi! Wyprawa w kierunku Fiskelaus, dalej Flottetjønni, Snakosflott, Snakos. Najpierw do góry, droga “traktorowa” i zdejmowanie ubrań, bo słońce piekło jak szalone. Gdy weszliśmy na tereny bez drzew, ubrania wróciły do łask, bo wiatr północny i jakiś wściekły. Spod kurtek wystawały nam tylko nosy i oczy. Całe wędrowanie przebiegało w takich warunkach. Wyprawa zajęła nam 11 godzin. Musze przyznać, ze ostatnie dwie godziny myślałam, ze oszaleje z powodu ciągłego wycia wiatru w kapturze goreteksu. Czy ktoś mógłby wyłączyć dźwięk?!!  M był bardzo zadowolony – im “gorzej” tym lepiej – czół się jak ryba w morzu. W nagrodę – wspaniały widok 360 stopni ze Snakosflott. W okolicy bardzo dużo porzuconych rogów reniferów.

IMG_1817 IMG_1791 IMG_1796 IMG_1800 IMG_1806 IMG_1812 IMG_18176 lipca. Dzień w hyttcie. Słońce! Słońce! Słońce! M mówi, ze taka pogoda jest okropnie nudna, szczególnie dla fotografów, ale bierze kamerę i rusza w drogę. Ja odpoczywam, czytam, sortuje rośliny, robię porządki, a potem obiad. Wspaniały prosty dzień.

Odwiedziły  nas sarny.

7 lipca. Wyprawa do jeziora Rosjå, zaglądamy do domu Presteroi – czyli powrót do przeszłości, rok 1883. (a moze 1833?) Najpierw do starej tamy, ale tym razem po drugiej stronie strumienia, a potem do pary jezior Ljostjønn i Rosjå. Pierwszy raz w czasie naszego pobytu zrobiliśmy 1,5 godzinną przerwę pod wzniesieniem Ljostjønnbrotet.

IMG_1877

Jeziora Ljostjønn i Rosjå

IMG_1876 IMG_1880 IMG_18368 lipca. Jak ślimaki, pakujemy się i sprzątamy. Nie chcemy wracać. Na 11 dni zapomnieliśmy ten świat zwariowany, który czeka na nas na.p.m.