Piękna niespodzianka przy atelier. Całe miasto pokryte kryształowym ziarnem, a najpiękniejsze drzewa nad jeziorem Heddalsvatnet !
Category Archives: Obserwacje
Perskie drzewo jedwabne – Albicja jedwabista (Albizia julibrissin)
Moja “Mimoza” wyrosła na piękną roślinę.
Nareszcie, trochę googlowania i sprawdziłam moją “mimozę” z jeziora Garda we Wloszech. Nazywa się Albicja jedwabista, albo “Perskie drzewo jedwabne” (Persian silk tree). Pamiętam, ze na Majorce siedzieliśmy pod drzewem z przepięknymi, mimozowatymi kwiatami. Wtedy pomyślałam, ze to musi być Mimoza, ale nie wiedziałam ze istnieje wiele drzew, które nałażą do mimozowatych i są podobne do siebie. We Włoszech znowu spotkałam takie drzewo, ale z owocami czyli strączkami. I tak, z myślą, ze nareszcie wyhoduje mimozę zabrałam kilka strączków do N. Albicja nie reaguje na dotyk jak mimoza, ale zamyka liście na noc – co tez jest fajne 🙂
Albicja jedwabista (Albizia julibrissin) – gatunek roślin należący do rodziny bobowatych i podrodziny mimozowych. Występuje naturalnie w południowej i wschodniej Azji od Iranu na wschód do Chin i Korei[2].
Nazwa rodzaju pochodzi od włoskiego szlachcica Filippo del Albizzi, który wprowadził go do Europy w połowie XVIII wieku, nazwa gatunkowa julibrissin pochodzi z języka perskiego co oznacza “kwiat jedwabiu” (Wikipedia)
W sierpniu przeniosłam jedną na parapet w mojej pracy, bo jest tam dużo popołudniowego światła. Ta po prawej to własnie przeniesiona. Tą po lewej przeniosłam w październiku. Były posadzone w tym samym czasie, dostęp do światła uczynił cud!
Fajnie by było gdyby zakwitła!
Nie mówiąc już o bonsai…
A tak wygląda ze strączkami.
A tak wygląda jak śpi:
Las i jego mikroformy budzą się z zimowego snu
Mikroświaty w lesie.
A tu jest ciekawy artykuł – nie tylko o porostach – wywiad z Władimirem Władimirowiczem Gołubkow:
http://pracownia.org.pl/dzikie-zycie-numery-archiwalne,2254,article,5058
Biała kartka ze śniegu
Jest pięknie. Śnieg wchłonął kolory. Pejzaż jak biała kartka z rysunkiem to tu, to tam, pofałdowany, ale jakby płaski. Słońce wychyliło się z nad horyzontu na chwile, ale chyba nic ciekawego nie znalazło w naszej dolinie, bo po godzinie zanurkowało ponownie. Delikatnie wydeptane kocie ścieżki jak muśniecie ołówka. Tylko samotna brzoza zaczepiona do skały, stoi zastygła już od lat, czeka na powrót swojej siostry, którą wycięto dawno temu. Ale drzewa nie wracają. Nikt im nie obiecał życia wiecznego.
Kos próbował wiele razy dostać się do domku z chlebem. Pewnie planuje kolejne podejście, albo udaje, ze go to nie interesuje.
Jesień
Co roku kwiaty sprawiają wrażenie, że nie są przygotowane na jesień i zimę. Chciałyby kwitnąć i rosnąć. Zimno i brak światła odbiera im ten zapał.
Bergamo cd.
10 dni w Italii – Przez góry do Bergamo
Ostatnie dwie noce postanowiliśmy spędzić w Bergamo. Stamtąd tez odlatywał nasz samolot powrotny, wiec oszczędziło nam to ok. 2h jazdy, które musielibyśmy pokonać wracając z Bosco Ch. Jednakże zamiast gnać prosto do Bergamo, pojechaliśmy przez góry, zawiłymi drogami przed siebie.
W Bardolino nad jeziorem Garda wypiliśmy kawę, wchłonęliśmy jakieś ciastka. A gdy zobaczyłam przekwitnięte drzewa mimozy nie pozostało mi nic innego (tzn.nic mnie nie mogło powstrzymać) jak pozbierać strączki z nasionami. Nie sądze aby się przyjęły w doniczce, ale warto spróbować. Potem ruszyliśmy do klasztoru Dominikanów Madonna del Flassino.
Piękny klasztor z typowymi krużgankami. Niestety mnisi, prawdopodobnie bez wyrzutów sumienia trzymają w klatce ptaki, w fontannie ryby i żółwie. Największe wrażenie zrobiły na mnie ściany wypełnione udokumentowanymi w formie obrazków podziękowaniami za ocalone życie, np. z wypadków samochodowych. Niektóre zawierały wycinki z prasy z dokumentacją wypadku lub fotografią po np. operacji. Na zdjęciach są ludzie w każdym wieku. Zbliżeń nie będę publikować na tym blogu.
BERGAMO
Bergamo to perełka. Do tego miasta nawet warto się wybrać na długi weekend. “Stare miasto” znajduje się na wzniesieniu i jest otoczone murem obronnym. Nazywa się Citta Alta. Mozna tez wjechać kolejka wyżej na wzniesienie San Vigilio – co zrobiliśmy wieczorem.
Dzień rozpoczęliśmy w muzeum Accademia Carrera. Zarówno mnie jak i M obrazy pochłonęły nas całkowicie. Kupiliśmy książkę i gdy się ja otwiera to jakby się przenosiło w inny świat. Tam własnie znajduje się Sebastian Rafaela.
10 dni w Italii – Wenecja jeszcze raz
Drugi pobyt w Wenecji przeznaczyliśmy na zwiedzanie muzeów. Niestety Bazilikę św. Marka i wjazd na wieże sobie odpuściliśmy z powodu kolejek.
Nagroda była Gallerie Dell´ Accademia. Bylo to dla mnie bardzo duże przeżycie. Może trzeba, jak te obrazy postarzeć się, by moc się z nimi identyfikować?
Po mojej włoskiej “podroży” w Gallerie Dell´ Accademia, dotarliśmy do Domu Peggy Guggenheim, gdzie prezentowane są prace modernistów: Picasso, Rothko, Picabia, Kandinsky, Ernst, Cornell, Braque, Dali… Przejście z XIII w do XX, było traumatyczne. Formalizm w pracach tych ostatnich nie wycisnął ze mnie żadnej łzy. Chłód, próżnia i wacuum – uczucia wcześniej nieznane. Może mi to przejdzie? Może znowu zobaczę sens w czarnym kwadracie Malewicza? A może muszę narodzić się od nowa?
10 dni w Italii – Mantua (Mantova)
Dzień 7
Właściciel mieszkania, które wynajmowaliśmy w Bosco Ch. polecił nam Mantuę. Mantua przywitała nas targiem na placu Sordello. Chaotyczny/swojski widok zasłaniał uroki placu i nie można było tak naprawdę doświadczyć jego uroków. Targ jednak trwał bardzo krotko, i gdy wychodziliśmy z kilkugodzinnej trasy w Palazzo Ducale i muzeum w Castello di San Giorgio, z rynku zniknęły stragany, a po bruku uwijali się ludzie zamiatający trudny do oczyszczenia bruk. Z kamienic wypłynęły na plac stoliki kawiarni.
Niestety Mantua nie zrobiła na nas dużego wrażenia, ale myślimy, ze powodem jest niedotarcie do wszystkich ciekawych miejsc. Mieliśmy mało czasu i zapału, bo myśli przeniosły się znowu do Wenecji, do której mieliśmy pojechać jutro – a to oznaczało pobutkę o 6.00.
Bazylika St. Andrea:
10 dni w Italii – Wenecja
Dzień 4. Doradzono nam dojazd do Wenecji pociągiem, ale nas to nie przekonywało. Samochodem zaoszczędziliśmy czas. M znalazł mały port na mapie: Fusina, tam zaparkowaliśmy samochód i popłynęliśmy łodzią do Wenecji (ok.25 min), do portu przy kościele Gesulti. Byliśmy bardzo zadowoleni z tego rozwiązania. W ten sam sposób dotarliśmy na wyspę dwa dni później.
Pierwszego dnia, z założenia, włóczyliśmy się po mieście, bo miasto to jakby trójwymiarowy obraz, muzeum samo w sobie. Czasami weszliśmy do jakiego kościoła lub na wystawę należącą do Biennale w Wenecji. Kilka zdjęć:
W Wenecji rzemiosło kwitnie, a na wystawach sklepowych można zobaczyć bardzo ciekawe, albo dziwne rzeczy:
Co to za owad – Poskrzypka liliowa
W ogrodzie posadziłam LILIUM (Tigrinum Splendens), które przed kwitnieniem strasznie “pachną”. Możliwe, ze to ten zapach przyciąga specjalnego rodzaju owady na wielodniową orgie. Na jednej roślinie potrafi być 5-7 par. Klikk, klikk, google i jest – owad nazywa się Poskrzypka liliowa (Lilioceris lilii) – nazwa brzmi jak zioło.
Zapraszam do kina: https://www.youtube.com/watch?v=5m-dFRthl3o
Walka z mchem
Post Mortem Painting
Trudno wytłumaczyć dlaczego czasami myśli przenoszą nas na tereny ciemne i ostateczne.
Fascynują mnie zarówno zdjęcia jak i malarstwo Post Mortem.
http://historia.org.pl/2013/10/13/memento-mori-xix-portrety-zalobne-zdjecia/
Obraz w kategorii sztuki ludowej, przed 1900. Malarz nieznany.
Pavel Künl (1817–1871) “Umrli dojencek” niestety roku produkcji nie znalazłam.
Malarz nieznany, wiek XIX
Inwazja Julenisser czyli gwiazdorów
Inwazja Julenisser czyli gwiazdorów. Trudno nie zauważyć, ze idą święta:
Jaja
Znalazłam takie jaja w ogrodzie. Domyśliłam się, ze ślimacze, ponieważ ślimaki to plaga co roku. Teraz jaja trzymam w słoiku i śledzę rozwój. Chyba dziwnie się zachowuje, bo w ogrodzie mam również roślinę mięsożerną Sarracenia, która ku mojej radości “przytyła”. Jakieś dziwne macierzyńskie instynkty..?
A do tego na malutkiej gałązce starej jabłoni, trzy grubiutkie niemowlaki…