Odwiedziliśmy znajomych w górach. Po drodze siąpił deszcz, który przy powolnym wznoszeniu się samochodu nad poziom morza zamieniał się w śnieg. I nagle wjechaliśmy w krainę odfarbowaną. Olbrzymia naturalna scenografia otworzyła się by nas wpuścić na scenę.
po drodze do hytty
Bez wątpienia ZIMA
A w domku TAKA kolacja!
Gravet Ørret – czyli pochowany pstrąg. Grav – znaczy grób, gravet – pochowany.
Gravet Ørret – mięso pstrąga oddzielone od szkieletu. W smaku przypomina śledzie w oleju.
Pochowany pstrąg w pieczonym “naleśniku” (Lefse) z ziemniaków. W środku: pstrąg, cebula, sałata Rucola, pieczone ziemniaki i kwaśna śmietana.
Cale szczęście, ze wszyscy jednomyślnie mieli ochotę pójść na narty!
Pierwsza trasa w dodatniej temperaturze była trudna. Śnieg przyklejał się do nart i nie można było zjeżdżać.
Trasa druga – perfekt! – Narty ślizgały się jak trzeba, nie za wolno i nie za szybko.
ALE…. nic nie jest za darmo. Powrot w ciemnościach do zamarzniętego samochodu – nie mogliśmy otworzyć drzwi!
Zima cudna, taka zimowa i bajkowa. Intryguje mnie ten pochowany pstrąg. W czym był pochowany?
W koperku i wodą z solą. W tym roztworze leży, lekko przygnieciony, 2-4 dni. Nie mam odwagi zrobić sama. W dawnych czasach, pstrąg był zakopywany w ziemi – dlatego “pochowany”
Podejrzewałam jakąś solankę- nie ma to jak pradawne sposoby.
Moczyłam w solance gęsie piersi i prawie się udały. Przesadziłam z czasem moczenia. Zamiast minimum dobę, a maksimum dwie moczyłam ponad trzy i trochę za suche wyszły, ale teraz już wiem. Odważ się. Powodzenia. Mniamm…
Jeden z pstrągów na talerzu jakby mówił – ” co się tak gapisz, nie wiesz co ze mną zrobić?”
Dobrze, ze ryby nie mają głosu…