Byliśmy na wystawie japońskiej artystki Yayoi Kuzama. Artystka jest szalona (dosłownie), od wielu lat mieszka w zakładzie psychiatrycznym, ale to co tworzy jest dla wszystkich. Wystawa jest “przerażająco” popularna, tzn. tłumy wala do galerii.
Category Archives: SZTUKA
Bergamo cd.
10 dni w Italii – Bergamo
10 dni w Italii – Przez góry do Bergamo
Ostatnie dwie noce postanowiliśmy spędzić w Bergamo. Stamtąd tez odlatywał nasz samolot powrotny, wiec oszczędziło nam to ok. 2h jazdy, które musielibyśmy pokonać wracając z Bosco Ch. Jednakże zamiast gnać prosto do Bergamo, pojechaliśmy przez góry, zawiłymi drogami przed siebie.
W Bardolino nad jeziorem Garda wypiliśmy kawę, wchłonęliśmy jakieś ciastka. A gdy zobaczyłam przekwitnięte drzewa mimozy nie pozostało mi nic innego (tzn.nic mnie nie mogło powstrzymać) jak pozbierać strączki z nasionami. Nie sądze aby się przyjęły w doniczce, ale warto spróbować. Potem ruszyliśmy do klasztoru Dominikanów Madonna del Flassino.
Piękny klasztor z typowymi krużgankami. Niestety mnisi, prawdopodobnie bez wyrzutów sumienia trzymają w klatce ptaki, w fontannie ryby i żółwie. Największe wrażenie zrobiły na mnie ściany wypełnione udokumentowanymi w formie obrazków podziękowaniami za ocalone życie, np. z wypadków samochodowych. Niektóre zawierały wycinki z prasy z dokumentacją wypadku lub fotografią po np. operacji. Na zdjęciach są ludzie w każdym wieku. Zbliżeń nie będę publikować na tym blogu.
BERGAMO
Bergamo to perełka. Do tego miasta nawet warto się wybrać na długi weekend. “Stare miasto” znajduje się na wzniesieniu i jest otoczone murem obronnym. Nazywa się Citta Alta. Mozna tez wjechać kolejka wyżej na wzniesienie San Vigilio – co zrobiliśmy wieczorem.
Dzień rozpoczęliśmy w muzeum Accademia Carrera. Zarówno mnie jak i M obrazy pochłonęły nas całkowicie. Kupiliśmy książkę i gdy się ja otwiera to jakby się przenosiło w inny świat. Tam własnie znajduje się Sebastian Rafaela.
10 dni w Italii – Wenecja jeszcze raz
Drugi pobyt w Wenecji przeznaczyliśmy na zwiedzanie muzeów. Niestety Bazilikę św. Marka i wjazd na wieże sobie odpuściliśmy z powodu kolejek.
Nagroda była Gallerie Dell´ Accademia. Bylo to dla mnie bardzo duże przeżycie. Może trzeba, jak te obrazy postarzeć się, by moc się z nimi identyfikować?
Po mojej włoskiej “podroży” w Gallerie Dell´ Accademia, dotarliśmy do Domu Peggy Guggenheim, gdzie prezentowane są prace modernistów: Picasso, Rothko, Picabia, Kandinsky, Ernst, Cornell, Braque, Dali… Przejście z XIII w do XX, było traumatyczne. Formalizm w pracach tych ostatnich nie wycisnął ze mnie żadnej łzy. Chłód, próżnia i wacuum – uczucia wcześniej nieznane. Może mi to przejdzie? Może znowu zobaczę sens w czarnym kwadracie Malewicza? A może muszę narodzić się od nowa?
10 dni w Italii – Mantua (Mantova)
Dzień 7
Właściciel mieszkania, które wynajmowaliśmy w Bosco Ch. polecił nam Mantuę. Mantua przywitała nas targiem na placu Sordello. Chaotyczny/swojski widok zasłaniał uroki placu i nie można było tak naprawdę doświadczyć jego uroków. Targ jednak trwał bardzo krotko, i gdy wychodziliśmy z kilkugodzinnej trasy w Palazzo Ducale i muzeum w Castello di San Giorgio, z rynku zniknęły stragany, a po bruku uwijali się ludzie zamiatający trudny do oczyszczenia bruk. Z kamienic wypłynęły na plac stoliki kawiarni.
Niestety Mantua nie zrobiła na nas dużego wrażenia, ale myślimy, ze powodem jest niedotarcie do wszystkich ciekawych miejsc. Mieliśmy mało czasu i zapału, bo myśli przeniosły się znowu do Wenecji, do której mieliśmy pojechać jutro – a to oznaczało pobutkę o 6.00.
Bazylika St. Andrea:
10 dni w Italii – Wenecja
Dzień 4. Doradzono nam dojazd do Wenecji pociągiem, ale nas to nie przekonywało. Samochodem zaoszczędziliśmy czas. M znalazł mały port na mapie: Fusina, tam zaparkowaliśmy samochód i popłynęliśmy łodzią do Wenecji (ok.25 min), do portu przy kościele Gesulti. Byliśmy bardzo zadowoleni z tego rozwiązania. W ten sam sposób dotarliśmy na wyspę dwa dni później.
Pierwszego dnia, z założenia, włóczyliśmy się po mieście, bo miasto to jakby trójwymiarowy obraz, muzeum samo w sobie. Czasami weszliśmy do jakiego kościoła lub na wystawę należącą do Biennale w Wenecji. Kilka zdjęć:
W Wenecji rzemiosło kwitnie, a na wystawach sklepowych można zobaczyć bardzo ciekawe, albo dziwne rzeczy:
10 dni w Italii – Werona
Niestety skomplikowane jest szukanie odpowiednich zdjęć, bo iPhone i iPad, na których mam zdjęcia przestały współpracować z PC. Dlatego najpierw wrzucę zdjęcia, a potem będę porządkować i podpisywać.
Dalszy ciąg Museo di Castelvecchio w Weronie.
Dom nieszczęśliwej miłości. Właściwie nie mieliśmy zamiaru tam dotrzeć, ale było po drodze – Dom Juli Cassa di Giulietta. Oczywiście dom nie jest miejscem gdzie Shacespeare umieścił swoja historie, ale wszystko wskazuje na to, ze spełnia on wyjątkowa role. Ludzie z całego świata przyjeżdżają tu by prosić Julie o miłość. Mur wejściowy zasypany jest prośbami i listami do Julii. Wnętrza domu są jakby scenografią, pozostałą po ostatnim przedstawieniu. Wszystko jest fikcją, a jednak jak religia wypełnia tęsknoty ludzi i daje nadzieje. To miejsce daje ludziom to czego, żadne muzeum dać nie może, dlatego zawsze w nim pełno ludzi.
Chiesa di S.Anastasia (Kościół Sw. Anastazji) 1260 – włoski gotyk.
Wieczorem obiad w Ristorante – Kościele Sw. Mateusza! Losy tego kościoła są bardzo nietypowe. Był wojskową pralnią w czasie 1 wojny światowej, magazynem, warsztatem produkującym dywany.
10 dni w Italii – co nas tak gna?
Coś nas gna. Coś wytrąca nas z orbity spokojnego, bezpiecznego, ale zrutynowanego życia. Jeszcze tyle świata do zobaczenia…, jakby “tam”, w nieznanym, były wszystkie odpowiedzi. Jakby “tam” dusza mogła zaznać spokoju. Przedłużanie życia poprzez jego zapełnianie impresjami po brzegi. I choćby nie wiem ile zobaczyć, przeczytać i wysłuchać, niedosyt jakiś ściska gardło i znowu trzeba gdzieś wyruszyć.
Goethe pisze w Podroży włoskiej – “Ale trzeba się wziąć w karby, przecież tu, jak zawsze zresztą, znajduje to, przed czym uciekam, w stałym sąsiedztwie z tym czego szukam” 1749
Tym razem Italia – Wenecja, Werona, Bergamo, Mantua i góra Mont Baldo (1582 m n.p.m.) 1300 km samochodem i jakby tyle samo pieszo – od rana do wieczora.
TO BYŁA WSPANIAŁA PODROŻ – wycisnęła łzy na widok obrazów Belliniego, Tycjana, Rafaela, Montegna. Dziwne przeżycie, tylko natura jest w stanie zrobić na mnie takie wrażenie. Chyba się starzeje, powracam do przeszłości sztuki jakby tam znajdowało się jej niewinne dzieciństwo. I ten czas, czas, którym każdy obraz emanował, czas powolnego powstawania – po jednej komórce, jak skomplikowany organizm.
17 września 1749 roku Goethe napisał: “Nie po to wybrałem się w tą cudowna podroż, by sam siebie okłamywać, lecz by lepiej siebie poznać w oglądanych przedmiotach”.
Obraz Rafaela “Św. Sebastian” (1520) – stał się studnią na której dnie można zobaczyć własną duszę. Fotografia to kiepski substytut – wymazuje czas, zamienia obraz w jeden klik.
Postaram się dopisywać – po trochu – po wolnemu – tak by nie odstraszyć wrażeń delikatnych, do których dociera się na palcach. By ich nie zadeptać marszem cyfrowym internetu.
——————————————————————————————————
Wylądowaliśmy późno w Bergamo. Odebraliśmy samochód i 100 km do Verony, a potem 33 km do malutkiej miejscowości Bosco Chisanowa – 1100 m n.p.m. Pierwszego dnia włóczyliśmy się po okolicy, dosypialiśmy i włóczyliśmy ponownie. Była mgła i 11 stopni.
Po południu wyszło słońce. Dotarliśmy do pięknego cmentarza.
Dzień drugi – poprzez góry, serpentynami do sanktuarium Madonna della Corona (XIII wiek), “wmontowanego” w skałę.
Potem pojechaliśmy do Malcesine, aby wjechać Funivą, czyli kolejką linową, na jeden ze szczytów gór Mont Baldo. Musze przyznać, ze Bylo to doświadczenie bardzo specjalne. Ilość ludzi patrzących w niekończącą się dal stworzyła atmosferę oczekiwania. Tak jakby miał przylecieć jakiś “obiecany” statek kosmiczny i zabrać wszystkich do raju.
Postanowiliśmy wracać również przez góry, ale inną drogą. Najpierw do kolorowego miasteczka Torbole nad jeziorem Garda. Dalej Loppio, Mori, Chizzada, St.Lucio i w ciemnościach do prawdziwej perełki – Ala. Tam wchłonęliśmy pizze i przez Peri, serpentynami do Selvereccilia i do Bosco Ch.
Dzień trzeci – Werona.
W Weronie dużo sobie obiecywaliśmy po Arenie. z 1 wieku. Drugiej co do wielkości po Coloseum w Rzymie. Goethe był zachwycony, ale to było 229 lat temu. Z powodu przygotowywania scenografii dla opery, częściowo była zamknięta. Załączam zdjęcia – bez komentarza.
Zamek z 1354 r, w którym znajduje się muzeum Museo di Castelvecchio.
J dzielnie wędrował po niekończących się pokojach, wypełnionych obrazami włoskich mistrzów i wgryzał się w angielskie teksty opisujące obrazy.
Wjechaliśmy na wierze: Torre al Palazzo della Ragione. Werona z perspektywy 360 stopni.
Otwarcie wystawy
Post Mortem Painting
Trudno wytłumaczyć dlaczego czasami myśli przenoszą nas na tereny ciemne i ostateczne.
Fascynują mnie zarówno zdjęcia jak i malarstwo Post Mortem.
http://historia.org.pl/2013/10/13/memento-mori-xix-portrety-zalobne-zdjecia/
Obraz w kategorii sztuki ludowej, przed 1900. Malarz nieznany.
Pavel Künl (1817–1871) “Umrli dojencek” niestety roku produkcji nie znalazłam.
Malarz nieznany, wiek XIX
Artists talk
Poszliśmy na prezentacje Jahanny. Często słyszę od ludzi, ze historie kryjące się za dziełami sztuki przeszkadzają im w bezpośrednim doświadczeniu. Dla mnie wręcz przeciwnie, są rozszerzeniem mojego doświadczenia i horyzontow myślenia. Wydaje mi się, ze projekcje własnych doświadczeń na dzieła sztuki, ograniczają nasze wrażenia i powielają jakość doświadczenia. Perspektywa opowieści Joanny oświetliła niewidzialne, ale wyczuwalne pasma niedopowiedzeń.
Johanne Rasmussen, tkanina – otwarcie wystawy
Dziś było otwarcie wystawy Johanne Rasmussen w Telemarksgalleri. Szczegolnie jedna z prac mnie powaliła swoim pięknem.
http://www.telemarksgalleriet.no/ukategorisert/inger-johanne-rasmussen-31-januar-5-april-2015/
Ucieczka z Telemarku
Ucieczka z Telemarku to tytuł wystawy w Telemrksgalleri. Wystawa jest poświęcona przede wszystkim malarstwu. Przez wiele lat pejzaże Telemarku służyły artystom jako motywy. W Telemarku postrzegano to “coś” – norweskość i pierwotną narodową tożsamość. Jednakże wyidealizowane obrazy z życia wsi spotykały się tez z krytyka współczesnych artystów, którzy argumentowali, ze sztuka ma inne zadania, sztuka ma zmieniać świat.
Niezależnie od ideologii i kanonów jakości w jaką się wciska sztukę, poruszają mnie te obrazy, bo tęsknota za spokojem i rajem jest bliska każdemu człowiekowi. A może, nasza ekologiczna świadomość możliwości utraty tej pięknej planety odnajduje ten sam smutek w uchwyconej przeszłości?
Wieczor w Linden , Erik Werenskiold 1884
Christian Skredsvig, Miejsce w Telemarku, 1887
Wnętrze z Telemarku – Kai Fjell, 1955
Niezależnie od ideologii i kanonów jakości w jaką się wciska sztukę, poruszają mnie te obrazy, bo tęsknota za spokojem i rajem jest bliska każdemu człowiekowi. A może, nasza ekologiczna świadomość możliwości utraty tej pięknej planety odnajduje ten smutek w uchwyconej przeszłości?