Andaluzja wszerz i wzdłuż DZIEŃ 12 – Alhambra w Granadzie

Bilety do Alhambry zamówiliśmy przed wyjazdem, bo wpuszczają ograniczoną liczbę turystów. Myślę, ze nie było dużo ludzi, ale nie mogę sobie wyobrazić zwiedzania w sezonie, albo przy 40 stopniach C. A myśmy doświadczyli rankiem Alhambrę przy 4 stopniach. Dopiero o 14.00 zrobiło się słonecznie.

Hiszpanie mówią – “Kto nie widział Grenady ten nie widział nic”. Chyba własnie maja na myśli Alhambrę.

Pozwolę sobie wkleić opis z Wiki, bo po co mam opisywać coś co jest opisane wszerz i wzdłuż

——————————————————————————————————————–

Alhambra (arab. ‏الحمراء‎ al hamra, dosł. „czerwona”) – warowny zespół pałacowy w Grenadzie w andaluzyjskim regionie Hiszpanii, zbudowany w latach 12321273 i rozbudowywany do XIV wieku[1]. Jej rozbudowa trwała za panowania emirów z dynastii Nasrydów – Jusufa I i Muhammada V[2]. Alhambra była twierdzą mauretańskich kalifów.

Zabytek arabskiego budownictwa w Europie. Składa się z pałacu z kilkoma dziedzińcami i dekorowanymi salami, Alkazaby, Generalife – letniej rezydencji z ogrodami oraz z samych ogrodów znajdujących się na całym wzgórzu. Wewnątrz jest Patio de los Leones (podwórze lwów) z wodotryskiem opartym na 12 lwach; do dziedzińca tego przylegają 4 sale: jedna z nich, Sala de las Dos Hermanas (sala dwóch sióstr), zwana tak z powodu dwóch jednakowych płyt marmurowych w podłodze. Dziedzińce okolone cienistymi kolumnami; wiele chłodnych zakątków, ogródki z płynącą wodą, na zewnątrz zaś balkony, z których roztaczają się widoki[3]. Ornamenty przedstawiają wersety Koranu[4].

Alhambra była ostatnim punktem oparcia Arabów w Hiszpanii. Do roku 1492, w którym została zdobyta, była siedzibą emirów Grenady. Przez długi czas służyła za więzienie, później (w XIX w.) została odbudowana z zachowaniem pierwotnego stylu[3].

Proporcje elementów twierdzy opierają się następującej zależności matematycznej. Podstawą wszystkich elementów (budynków, elewacji) jest kwadrat oraz kolejno tworzone prostokąty o podstawie równej bokowi kwadratu i wysokości równej przekątnej poprzedniej figury. Wysokości kolejnych figur tworzą wtedy ciąg {\displaystyle a,a{\sqrt {2}},a{\sqrt {3}},a{\sqrt {4}},a{\sqrt {5}}\ldots }


Andaluzja wszerz i wzdłuż DZIEŃ 11 – Banalmadena

Dzis w nocy wiatr wiał jakbyśmy byli pod namiotem na 3 tys. (choć nie wiem jak jest na 3 tys.) Prawdziwa sztormowa pogoda z deszczem. Szybko zakupy i do mieszkania.

Dzień na planowanie, etc, bo jutro do Alhambry.

Jak zwykle oglądamy program o Flamenco w TV Andalucia.

http://www.canalsur.es/tv_directo-1193.html

Tego dnia w wiadomościach pokazywali szkody jakie zrobił sztorm.

Andaluzja wszerz i wzdłuż DZIEŃ 10 – Banalmadena

No to budzimy się na nowym miejscu – strasznie twarde łózka! Ciepło i nowocześnie. Luksus – 2 łazienki, dwie sypialnie. Wydaje nam się, ze tu nie pasujemy, ze taki “kontrolowany”, sterylny styl, który mógłby być gdziekolwiek w Europie, nas nie pociąga. Ale… dobrze wiemy, ze jeszcze jeden tydzień w hiszpańskim zimnym domu na wsi i uciekalibyśmy, aż by się kurzyło.  Ten dzień spędziliśmy bardzo egzotycznie. Nie chciało nam się jechać do dużego miasta (Malagi) i postanowiliśmy zobaczyć coś w Banalmadena.

Najpierw ekscentryczny “zamek” zbudowany w hołdzie Kolumba, z wymieszanymi stylami, trochę kitschu nie zaszkodzi, a ze piękna pogoda cieszyły się nasze serca 🙂 Potem największa w Europie Stupa buddyjska Oświecenia i na deser, który trwał kilka godzin olbrzymie terrarium, z żywymi egzotycznymi motylami, ptakami, iguana i jednym kangurem. Czy mu jesteśmy w Hiszpanii?

Castillo de Colombares Biedne rośliny…

Kwiat jakiejś palmy A to Meczennica czyli Passion flower. I nic nie byłoby specjalnego gdyby nie wielkość kwiatów – prawie 2x większe od tych jakie rodzi w doniczce.

Czas na Stupę Oświecenia z freskami ilustracyjnymi życie buddy:

DESER: Mariposario de Banalmadena czyli “motylarium”(?) Sztuczny raj, gdzie motyle manewrują miedzy turystami. Przedsmak filmowania i fotografowania programów przyrodniczych – uganianie się za motylami, by kolejny raz “sfotografować” poza kadrem. Takk czy inaczej radość nieopisywalna kontaktu z innym światem. No i egzotyczne rośliny z którymi każde spotkanie jest silnym doświadczeniem, przynajmniej dla mnie.

Dużym przeżyciem jest oczekiwanie i uczestniczenie w wykluwaniu się nowego motyla, nie mówiąc o zaobserwowaniu pierwszego lotu motyla “w ten sztuczny świat”. świat, któremu musi przekazać geny i wszystko po to, aby i po trzech tygodniach umrzeć gdzieś wśród roślinności, a potem stać się souvenirem w tutejszym sklepiku.

Jemy pierwsze dobre Tapas. Na ścianie restauracji wisiał bardzo dziwny “przedmiot”. Zapytaliśmy co to jest i pani nam wyjaśniła, ze to było używane do zagrabiania pola.  Ostre kamienie wciśnięte w drewniane deski.

 

 

Andaluzja wszerz i wzdłuż DZIEŃ 9 – Ronda

9.12. – zmieniamy miejsce zamieszkania, bliżej Malagi. Spakowani zegnamy się z “naszym” domem, kotami, roślinami i końmi.

Po drodze mamy w planie miasto RONDA. Miasto przedzielone wielkim wąwozem, ale połączone nieprawdopodobnym mostem. Dzień minął na włóczeniu się po zamglonym mieście. Chociaż byliśmy trochę zawiedzeni zamgleniem, wydaje nam się ze doświadczyliśmy czegoś wyjątkowego własnie dzięki tej tajemnicy jaka kryła się na horyzoncie.


To do Rondy przyciągały Hemingwaya korridy.

Po drodze weszliśmy do pięknego kościoła Collegiata Santa Maria la Mayor.

Polski akcent w kolegiacie.Piękne książki w piwnicy.

Wieczorem dojeżdżamy do Banalmadene – nasza następna baza noclegowa. Nie możemy znaleźć domu, bo ciemno i jak się okazało zmieniono nazwę ulicy. Telefony do opiekującej się Dunki. W końcu sfrustrowani i przewiani, bo straszna wichura, która jak się okazało zapowiadała sztorm następnego dnia, dotarliśmy na miejsce.

Andaluzja wszerz i wzdłuż DZIEŃ 8 – Setenil de las Bodegas

widok za oknem skrył się za mgły mleczna zasłoną.

Dzień 8 – Jedziemy do Setenil de las Bodegas! Miasteczko zbudowane w szczelinie wąwozu. Trudno opisać, naprawdę trzeba tam być, by poczuć się jak w jakich filmowych kulisach. Z opisów przewodnika bardzo ciekawe, z doświadczenie – niesamowite! Pomimo dużej ilości hiszpańskich turystów, (mieli wolne z pracy – długi weekend), sprawiło nam duzo przyjemności trawersowanie wąwozu i oglądanie przyklejonych i wyrastających ze skal domów. Był to jeden z najlepszych dni.

Andaluzja wszerz i wzdłuż DZIEŃ 7 – Sewilla

7 grudnia – dojrzeliśmy do Sewilli.

Rano się poświeciłam i wstałam o świcie, by nakręcić time-lapse wschodu słońca. Niestety brak znajomości funkcji kamery i straszne zimno spowodowały fiasko. Ptaki śpiewają, puchacz pucha, psy szczekają, a koty kręcą się przy nogach od świtu. Dobre życie… choć zimno (jak na Hiszpanię).

Timelapse się nie udał, ale jest kawałek video.

No to w drogę do Sewilli. (ok.100 km to oznacza, ze dużo czasu zużyjemy na dojazd).

Taki widok czekał na nas za oknem gdy wstaliśmy by ruszyć do Sewilli

Samochodem na parking, a potem z Blas Infante metrem do centrum na Puerta de Jerez. Bardzo chcieliśmy zwiedzić katedrę i wieżę (Giralda) oraz Alcazar. Naprawdę cieszyłam się na zobaczenie tych legendarnych miejsc na spokojne … powolne obserwowanie detali… a tu…kolejki kilkudziesięciometrowe – POZA sezonem! Polemika co mamy robić i w końcu stwierdziliśmy, ze pójdziemy do Archiva de Indias, które zdawało się równie interesujące.

Metro Blas Infante

No to jesteśmy w centrum. Pierwsze ślady Mauretan. Wież a Torre del Oro (Zlota wież a). Jedna ze 100 wież fortyfikacji miasta.

 

Curro Romero – jeden z najbardziej znanych matadorów. Pomnik przy arenie korridy. Postanowiliśmy zwiedzić muzeum korridy, ale pod koniec dnia.

Bodega – miejsce gdzie odbywa się smakowanie i kupno win.

Dla panów korrida, a dla pan flamenco

Katedra dla wielu symbol zwycięstwa chrześcijaństwa nad islamem w Hiszpanii.

Portal katedry

Katedra

Zwiedzamy Archiwum Indii. W Archiwum Indii miały znajdować się dokumenty historyczne związane z odkryciem Ameryki , np. dziennik Kolumba, niestety żadnych śladów podobnych dokumentów 🙁 , natomiast sale zostały wypełnione dokumentami, mapami, etc. związanymi z rzeka, która biegnie przez Sewillę – Rio Guadalquivir. Trochę zawiedzeni, ale mapy to my lubimy 🙂

Floss silk tree – ksywa: “monkey no climb” Docieramy do parku Mari Luisy. Olbrzymi, miły spacer, ale nic nas nie poruszyło tak jak w parku w Kadyksie. nawet zdjęcia jakieś takie bez zaangażowania. 
Floss silk – ksywa: monkey no climb (czyli małpy się nie wspinajcie!). Pierwszy raz w życiu zobaczone w Kadyksie. Od teraz moje ulubione drzewo z kolcami.

Po parku poszliśmy do muzeum korridy, gdzie mieliśmy wyznaczona godzinę (!) W zorganizowanym stadzie, z audio-guidemi w uchu, pilnowanie się ogona zwiedzających. Szkoda, ze nie mieliśmy możliwości chodzenia własnym tempem 🙁

No ale eksponaty dla nas Słowian bardzo egzotyczne i warto było. A to jest kaplica, w której matadorzy modlą się przed walka.Modlitwa torreadora:

Potem podejście nr 2 do Katedry – nadal kolejka, krótsza, ale zostało 30 min do zamknięcia. Ok – zostawiamy Sewillę na kiedyś, – przyszłe życie?

A po drodze do samochodu klimaty Flamenco: A na parkingu klimaty wandalistyczne… na szczęście nasz samochód ok.

Andaluzja wszerz i wzdłuż DZIEŃ 5 i 6 – Medina Sedonia i Bornos

Następny cel – Medina Sedonia. Ponieważ oboje nie byliśmy w najlepszej formie skończyło się na spacerowaniu po mieście, zwiedzeniu kościoła Matki Boskiej Koronowanej ( Iglesia Santa Maria la Mayor la Coronada) i wejściu na jego wieżę. Bardzo ciepła atmosfera w miasteczku, choć strasznie wiało. To ostatnie chyba nie było wyjątkowe, bo dookoła miasta mnóstwo wiatraków produkujących prąd.

Potem zjedliśmy obiad, postanowiliśmy wracać i zrobić zakupy w Bornos. Nareszcie zostało nam trochę światła dziennego i czasu na obejrzenie ogrodu.

Aloes zaczyna kwitnąć

Tez bym chciała mieć kaktusy w ogrodzie

A te kaktusy wyglądają jak chore, ale możliwe, ze i one starzeją się w “zimie” i odnawiają na wiosnę.

W ogrodzie pełno rożnych rzeźb, odlewów i objektow.

Wiele zakątków z ławkami.

Przez cały spacer koty towarzyszyły nam jakby były na smyczy.

Ogród przejawiał autentyczna kreatywność właściciela.

Gdzie niegadzie malutkie źródełka, fontanny i baseniki

Niestety nie pamiętam jak się nazywa ten owoc, ale pamiętam go z Malorki.

Na drzewku zarówno dojrzale owoce i kwiaty

Musze sprawdzić nazwę.

Wierne kotki…

W doniczce mam bardzo podobna roślinę Kaktus koralowy, ale ta jest 10-ciokrotnie większa.

Zapomniane granaty

A to jest szkielet kaktusa

Może rododendron?

Może rododendron?

A to nazywa się kaki, sharon albo persimon

kaki, sharon albo persimon

Na pewno cudowny kwiat gdy kwitnie

Piekny ok 2 m kwiat

Patronka domu.

Następnego dnia – 6.GRUDNIA postanawiamy zostać w domu. Jest święto konstytucji, dzien wolny od pracy i wszystko pozamykane. Niebo bezchmurne, słońce grzeje. Wygrzewamy zmarznięte kości. Rodzina właściciela ma 10 koni, niektóre znajdują się na terenie naszej działki. Załapaliśmy się na podkuwanie koni.

 

Andaluzja wszerz i wzdłuż DZIEŃ 4 – Ubrike

Jedziemy do UBRIKE.

Małe miasteczko, przyklejone do ścian gór, szczególnie stara cześć miasta bardzo stroma i jak labirynt. Pierwszy naprawdę “gorący” dzień. Miasto słynie z wyrobów skórzanych – no ale ile można mieć torebek i potwierdzać prawdziwość stereotypów o kobietach?

Właściwie celem nie była sama Ubrike, ale szlak przez góry. Najwyraźniej zgubiliśmy wejście na szlak i w nieskończoność trawersowaliśmy miasto. Zakończyliśmy nasza włóczęgę na sałatce w jakiejś restauracji, a potem pojechaliśmy do Grazalema.Jedziemy do Grazalema. Robi się powoli szaro. Miasto jakieś opustoszałe.

 

Andaluzja wszerz i wzdłuż DZIEŃ 3 – Cadiz (Kadyks)

Jedziemy do Cadiz czyli Kadyksu. Pięknie położone najstarsze miasto zach. Europy. Legenda mówi, że zostało założone przez Herkulesa, historia twierdzi, że to byli Fenicjanie. Z Cadiz Kolumb wyruszył na swoja 2 i 4 wyprawę w poszukiwaniu Indii. Po odkryciu Ameryki miasto zajęło znacząca pozycje, by później stać się wielokrotną ofiara korsarzy. Grabione i palone – skąd my to znamy?

Najpierw zwiedziliśmy Museum de Cadiz.

Guillermo Perez Villata Los Frutos 1994

Guillermo Perez Villata Los Frutos 1994 detal

Jose Hinojo TANIT 1997

Jose Hinojo TANIT 1997 Detal

Bernard van Orley – San Jeronimo penitente

A to odkrycie – dla mnie. Obraz zrobił na mnie duże wrażenie! Jose Garcia Ramos – El Rosario de la Aurora. Niesamowity styl malowania, ale przede wszystkim postaci tak żywe i dramatyczne, jakby obraz powstał przez naciśniecie spustu w foto-kam.

Jose Garcia Ramos – El Rosario de la Aurora DETAL

Jose Garcia Ramos – El Rosario de la Aurora DETAL

Jose Garcia Ramos – El Rosario de la Aurora DETAL

Ignacio Zuloaga – Retrato de Micaela Aramburu DETAL

Francisco Prieto – Plazza de toros de Arcos de la Frontera

Francisco Prieto – Plazza de toros de Arcos de la Frontera DETAL

Jose Cruz Herrera – Lola la Piconera

Muzeum sztuki w Kadyksie

Muzeum sztuki w Kadyksie

Potem doszliśmy do Oratorio de la Santa Cueva (Oratorium Świętej Jaskini, gdzie miedzy innymi znajdują się freski Francisca Goi  z ok. 1796 roku. W Oratorium jest Goi “Ostatnia wieczerza” – wyjątkowa, bo przedstawia posiłek spożywany na leżąco, na ziemi.

“Ostatnia wieczerza” Goya

Convite Real – Goya

Multiplicacion de panes y peces – Goya

Twórca anonimowy

Altar de San Estanislao de Kostka

Potem zmierzamy na druga stronę półwyspu w “kierunku Ameryki”.

Chyba Ficus

Ficus?

Klatki schodowe to specjalność Andaluzji gdzie estetyka Islamu jest bardzo widoczna. Takie płytki ceramiczne nazywa się tu azulejos , a styl architektoniczny zarówno z charakterystyką islamską (mauretańską) jak i i chrześcijańską to mudejar.

Wchodzimy do i na katedrę w Cadiz.

Idziemy w kierunku Atlantyku i docieramy nad brzeg (Playa de la Caleta). Grzejemy się w słońcu, a przyszliśmy ze strony zimnej i prześladowanej wiatrami śródlądowymi.

A falochrony to schronienie dla kotów Kadyksu. Ludzie zrobili malutkie budy i prawdopodobnie tez dokarmiają tych outsiderow.

Brak slow by opisać takie stworzenie…

Dotarliśmy do niesamowitego parku Parque Genoves. Zaczynało szarzeć, wiec zdjęcia trochę ciemne. Spotkanie z tymi niesamowitymi roślinami, szczególnie drzewami jest naprawdę empatyczne i estetyczne.

Dracena smocza

Baobab

A to wygląda jak moje Drzewko jedwabne

Brugmansia (Angels trumpet)

Floss silk tree, ksywa: monkey no climb (małpy nie wspinać się)

Floss silk tree, ksywa: monkey no climb (małpy nie wspinać się) Detal

Floss silk tree, ksywa: monkey no climb (małpy nie wspinać się) Detal

A to są kwiaty, które leżały pod “monkey no climb”

Dragon tree Dla ludu Guanczów, pierwszych znanych mieszkańców Wysp Kanaryjskich, drzewo to posiadało właściwości magiczne. Spowodowane jest to częściowo faktem, że po nacięciu kory lub liści, wypływająca żywica utleniając się przyjmuje czerwonawy kolor nazywany smoczą krwią. (wiki)

Dragon tree

Ciekawe jak się nazywa. Następne zdjęcie to jego owoce.

A to owoce z drzewa powyżej, niedojrzałe chyba, ale nie udało mi się znaleźć info.

A tu wyglądają jak dojrzale

Jak się nie ma “prawdziwej” zimy, to się buduje plastikowe lodowisko i zjeżdżalnie.

Myslalam, ze to prawdziwy lód, a okazało się, ze zarówno tafla jak i ostrze łyżw są z plastiku.

W każdym mieście i wsi spotykaliśmy szopki, często w kościołach, ale nie tylko. A to są elementy do budowania i wyposażania  szopek.

8. grudnia jest święto Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny. We wszystkich kościołach Marie były pięknie przystrojone.

 

Andaluzja wszerz i wzdłuż DZIEŃ 1-2 Bornos i Arcos de la Frontera

1.grudnia 2017

Wyruszyliśmy na lotnisko 1.12. o 7.40, a do miejsca naszego częściowego pobytu, Bornos, dojechaliśmy o 21.40.

Dom hiszpański, dobry na +40 stopni, ale gdy temperatura spada do 0 stopni – zgrzytanie zębami. Przy włączonych wszystkich elektrycznych instrumentach ogrzewczych zapadały często ciemności, by w mistyczny sposób powrócić do jasności po kilku minutach. Jak się okazało biedny sąsiad musiał wsiadać w piżamie do samochodu by włączyć jakieś centralne korki sporo oddalone. Nie było wyjścia, musieliśmy zredukować ogrzewacze i założyć więcej ubrań. Ale…zakochaliśmy się własnie w tym zimnym domu, z bardzo kreatywnym ogrodem.

Dom wypełniony obiektami, rzemiosłem, kitschem, rożnego rodzaju malarstwem etc.

2.grudnia 2017

Pierwsza noc. Zimno pomimo 4 warstw kocy. Myślimy – pewnie ze zmęczenia organizm nie ma siły produkować energii cieplnej? Całą noc – przewracanie się jak w wirze, pod ciężarem warstw przykrycia i przy dźwięku cieplnej klimatyzacji. A potem, już nad ranem, nagroda. Bajeczny sen – wyglądam przez okno, nie malutkie i zakratowane jak w zimnym domu, ale duże i czyste, a tam…zwierzęta: 5 chartów, ale 2 razy większych niż prawdziwe, lamy, króliki z garbami, jakieś ptaki…i krzyczę do M – zobacz!! zobacz!! i wrzeszczę – zobacz!! zobacz!! Poczułam tak niesamowicie silne emocjonalne zaangażowanie, ze….się obudziłam. Mimo wszystko tego dnia powracał do mnie ten fantastyczny obraz jakiegoś raju chyba… To dobry znak – śnić dobre sny na nowym miejscu.

Tego dnia pojechaliśmy do Arcos de la Frontera – pierwsze białe miasteczko na skarpie.

Arcos de la Frontera

A te biedne ptaki służą do fotografowania z turystami. Siedzą tam godzinami, wciśnięte w cudzy model życia. Czy wiedza, ze są nieszczęśliwe?

Prawie w każdym mieście powstawały kolektywnie szopki na B.N.

Zwiedziliśmy kościół Iglesia  de San Augustin i Basilica de Santa Maria de la Asuncion z fantastycznym ołtarzem. Chyba po raz pierwszy widziałam rzeźbę Józefa z Jezusem w centrum ołtarza bocznego.

Niesamowity renesansowy ołtarz w Basilica de Santa Maria de la Asuncion, czyli wniebowzięcia, jak książka z ilustracjami, które opowiadają

Ołtarz z relikwiami Sw. Feliksa III wiek

 

Śnieżna kurtyna

Tak pięknie padał śnieg dziś rano. Niestety płatki stawały się coraz mniejsze i mniejsze, w końcu zniknęły. Kolejna zmyłka zimy.

Video z 2016, ale nic się nie zmieniło. Miejsce bardzo popularne wśród fruwaczy.

 

Do lasu i nad jezioro

Wyprowadziliśmy się na spacer. Barakuje nam tylko smyczy, by jedno drugie wyciągało częściej z cieplutkiego konformizmu weekendów.

 

Niby wcześnie, ale słonce nisko, zajdzie ok 15.25

Mchy i porosty to jakaś optyczna iluzja. Fascynujące rośliny!

Jakis porost liściasty

Strome zejście, a na zdjęciu płasko – tylko lina coś dopowiada

Dotarliśmy do strumienia, nie da się przejść.

M buduje “Ściezkę” przez strumień.

Przeszliśmy przez strumień i dotarliśmy do luksusowego miejsca na biwak.

Z lewej strony zwinięta plandeka, a po prawej piła!

Miejsce do grillowania!

Biwak naprawdę luksusowy – termometr

Po godz 15, słońce już zachodzi

Wracamy – jak zawsze było warto

Myslalem nie ma juz kwiatow…

Myślałem nie ma już kwiatów… a tu sobie kwitnie ten dziwny bifurkacyjny kwiat Euphorbia tirucalli (?) na parapecie.

(Sprawdzilam i to jest hyba Hatiora salicornioides)

Podroż do Italii z Goethe zakończona. On odrodzony, a ja?

“Szukając samotności wyruszyłem w świat” 1.marzec 1787

“Właściwie powinienem resztę życia spędzić na obserwacji”. 13.marzec 1787

“Jeśli nie mam wrócić odrodzony, to lepiej żebym nie wracał” 27.marzec 1787


Zajęcia “Mojej Biosfery” na uczelni zakończone wystawa. Bardzo dobry okres dla mnie i studentów.

Podania o wystawy wysłane. Spotkania, dyskusje, organizowanie – to się nigdy nie kończy.

 

Jesień, wiem przynudzam…

Jesień, wiem przynudzam, ale ogród jest w moim sercu.

Ten kot jest jak pies. Przychodzi i czeka aby mu rzucać jabłka, za którymi biega jak za patykiem.

 

Jesień jak na dłoni.

Nasturcje kwitną bardzo późno, ale ile radości, gdy reszta kwiatów odlatuje do “ciemnych krajów” a ona nie ma konkurentów.

Ginko Biloba – ok, 8 liści w tym roku …

Niestety Perskie drzewko jedwabne nie jest zadowolone z zimna, a poz tym trafiła je kosiarka.

Bardzo się dziwie, ze motyle nadal przylatują, to naprawdę wyjątkowy rok.

 

 

Wyprowadziłam siebie na spacer

Ostatnie dni spędzone przed komputerem i video-edycją. Z rozsądku odkleiłam siebie od klawiatury i poszłam na spacer. Niesamowite ilości grzybów, a ja totalny grzybo-analfabeta.

Miejsce spacerów się rozwija. Powstała organizacja przyjaciół miejsca. Nowe ławki i profesjonalny grill w wielu miejscach.

Wygląda ładnie…

Grill z lewej strony wygląda jak stacja meteorologiczna.