Jak tu nie uśmiechać się w sercu, gdy takie rzeczy dzieją się za oknem?
Monthly Archives: December 2017
Śnieg jest jak wodne światło – robi się jasno i lekko
Marie Andaluzji
Z wietrznej i słonecznej Andaluzji do północnych mrozów.
Andaluzja wszerz i wzdłuż DZIEŃ 15 – Casares
Casares – jedziemy…jedziemy…jedziemy. Zaczynamy wątpić, bo po co jechać tak daleko ostatniego dnia? Pochmurnie i deszczowo. Kolejne słodkie, białe miasteczko na skarpie w deszczu? Ale zawracać? Jedziemy…i dojeżdżamy do miasta sępów i orłów…
Spotkanie niesamowite. Weszliśmy na skarpę gdzie były ruiny starego zamku. Ptaki latały nad naszymi głowami w stadach po kilkadziesiąt sztuk. Gdy wymachiwałam rekami przylatywały i zawisały nad nami. Tego dnia nie zapomnimy – spotkanie z inna planetą.
No i muszę dołożyć rośliny – to jest silniejsze ode mnie
Cmentarze to miejsca, które opowiadają historie o ludziach, ale innym jerzykiem.
Niewidzialne kobiety surrealizmu, Muzeum Picassa – Malaga
Postanowiłam zrobić oddzielna stronę, bo łatwiej będzie znaleźć, gdy mi będzie potrzebna na zajęcia. Niewidzialne kobiety surrealizmu to mój tytuł. Wystawę nazwano: “We are Completely Free. Women Artists and Surrealism”. (“Jesteśmy kompletnie (całkowicie) wolne. Kobiety artystki i surrealizm”.)
The End
Andaluzja wszerz i wzdłuż DZIEŃ 14 – Malaga
Mieliśmy jechać do Cordoby, ale to zabrałoby bardzo dużo czasu. Ponad 2 h w jedna stronę. Pojechaliśmy do Malagi. Jednym słowem – musimy pewnego dnia, w przyszłości mam nadzieje niedalekiej, pojechać specjalnie do Cordoby.
Odwiedziliśmy muzeum Picassa. M był pod wrażeniem – super, ja niestety, może dlatego, ze widziałam dużą kolekcje w Barcelonie, albo ze jestem kobietą (he! he!). Reaguje alergicznie na kobiety bez imion, jak obiekty: “Kobieta siedzącą”, “Kobieta przy oknie”, “Kobieta w niebieskim”, brakuje tylko “kobiety wścieklej”!
Ale… była tez wystawa “niewidzialnych” kobiet surrealizmu! I to już inna historia, bardziej głęboka i psychologicznie ludzka… Nie mówiąc o surrealistycznym filmie kobiety, który powstał 2 lata przed “Psem andaluzyjskim” Luisa Buñuela.
Apropos – Picassa nie wolno fotografować!
Jak zwykle trafiamy na kościół, i nas wciąga, he! he!
A teraz niestety muszę opublikować zdjęcia szopki, najpiękniejszej jaką widzieliśmy.
Potem snujemy się po ulicach Malagi.
Niewidzialne kobiety surrealizmu – zrobię oddzielna stronę dla tych kobiet.
Andaluzja wszerz i wzdłuż DZIEŃ 13 – Le Torcal
Jedziemy do parku Le Torcal Park Naturel. Na początku szybkimi drogami, a potem serpentynami w gore. Z daleka widzieliśmy olbrzymi, szary masyw z “najeżonym” grzbietem, ale wydawał nam się zbyt duży na to co oczekiwaliśmy zobaczyć. Okazało się, ze samochodem wjeżdża się prawie na samą grań, a trasy przebiegają miedzy poszarpanymi fragmentami skal grzbietu. Fascynujące formacje, pozornie jednakowe. Surrealistyczne kulisy, nic dziwnego, ze tu kręcono science fiction filmy. Nie chciało nam się opuszczać tego dziwnie pięknego miejsca. To był bardzo udany dzień, słońce i bezwietrznie. Szliśmy powoli, jak kosmonauci po nieznanej planecie, a przecież to nasza planeta! Zastaliśmy tez odpoczywająca rodzinę kozic Capra pyrenica. Samica z 3 młodymi i samiec 10 m dalej na wzniesieniu. Nad głowami szybowały orły, a może sępy? To dwa, to trzy, a czasami pięć. Dla takich dni warto istnieć. Pachniało kościelnym kadzidłem(?)
Ktoś mi powiedział, ze przesadzam z ilością zdjęć – pewnie racja. Postaram się ograniczyć, ale to strasznie trudne i decyzje pochłaniają czas.
Ale skąd to się wzięło? Plansze bardzo prosto to wytłumaczyły, a ja poczułam się zarówno jakbym narodziła się przed chwilą, żyję już 1 sekundę, a w dodatku jestem wielkości bakterii.
Andaluzja wszerz i wzdłuż DZIEŃ 12 – Alhambra w Granadzie
Bilety do Alhambry zamówiliśmy przed wyjazdem, bo wpuszczają ograniczoną liczbę turystów. Myślę, ze nie było dużo ludzi, ale nie mogę sobie wyobrazić zwiedzania w sezonie, albo przy 40 stopniach C. A myśmy doświadczyli rankiem Alhambrę przy 4 stopniach. Dopiero o 14.00 zrobiło się słonecznie.
Hiszpanie mówią – “Kto nie widział Grenady ten nie widział nic”. Chyba własnie maja na myśli Alhambrę.
Pozwolę sobie wkleić opis z Wiki, bo po co mam opisywać coś co jest opisane wszerz i wzdłuż
——————————————————————————————————————–
Alhambra (arab. الحمراء al hamra, dosł. „czerwona”) – warowny zespół pałacowy w Grenadzie w andaluzyjskim regionie Hiszpanii, zbudowany w latach 1232–1273 i rozbudowywany do XIV wieku[1]. Jej rozbudowa trwała za panowania emirów z dynastii Nasrydów – Jusufa I i Muhammada V[2]. Alhambra była twierdzą mauretańskich kalifów.
Zabytek arabskiego budownictwa w Europie. Składa się z pałacu z kilkoma dziedzińcami i dekorowanymi salami, Alkazaby, Generalife – letniej rezydencji z ogrodami oraz z samych ogrodów znajdujących się na całym wzgórzu. Wewnątrz jest Patio de los Leones (podwórze lwów) z wodotryskiem opartym na 12 lwach; do dziedzińca tego przylegają 4 sale: jedna z nich, Sala de las Dos Hermanas (sala dwóch sióstr), zwana tak z powodu dwóch jednakowych płyt marmurowych w podłodze. Dziedzińce okolone cienistymi kolumnami; wiele chłodnych zakątków, ogródki z płynącą wodą, na zewnątrz zaś balkony, z których roztaczają się widoki[3]. Ornamenty przedstawiają wersety Koranu[4].
Alhambra była ostatnim punktem oparcia Arabów w Hiszpanii. Do roku 1492, w którym została zdobyta, była siedzibą emirów Grenady. Przez długi czas służyła za więzienie, później (w XIX w.) została odbudowana z zachowaniem pierwotnego stylu[3].
Proporcje elementów twierdzy opierają się następującej zależności matematycznej. Podstawą wszystkich elementów (budynków, elewacji) jest kwadrat oraz kolejno tworzone prostokąty o podstawie równej bokowi kwadratu i wysokości równej przekątnej poprzedniej figury. Wysokości kolejnych figur tworzą wtedy ciąg
Andaluzja wszerz i wzdłuż DZIEŃ 11 – Banalmadena
Dzis w nocy wiatr wiał jakbyśmy byli pod namiotem na 3 tys. (choć nie wiem jak jest na 3 tys.) Prawdziwa sztormowa pogoda z deszczem. Szybko zakupy i do mieszkania.
Dzień na planowanie, etc, bo jutro do Alhambry.
Jak zwykle oglądamy program o Flamenco w TV Andalucia.
http://www.canalsur.es/tv_directo-1193.html
Tego dnia w wiadomościach pokazywali szkody jakie zrobił sztorm.
Andaluzja wszerz i wzdłuż DZIEŃ 10 – Banalmadena
No to budzimy się na nowym miejscu – strasznie twarde łózka! Ciepło i nowocześnie. Luksus – 2 łazienki, dwie sypialnie. Wydaje nam się, ze tu nie pasujemy, ze taki “kontrolowany”, sterylny styl, który mógłby być gdziekolwiek w Europie, nas nie pociąga. Ale… dobrze wiemy, ze jeszcze jeden tydzień w hiszpańskim zimnym domu na wsi i uciekalibyśmy, aż by się kurzyło. Ten dzień spędziliśmy bardzo egzotycznie. Nie chciało nam się jechać do dużego miasta (Malagi) i postanowiliśmy zobaczyć coś w Banalmadena.
Najpierw ekscentryczny “zamek” zbudowany w hołdzie Kolumba, z wymieszanymi stylami, trochę kitschu nie zaszkodzi, a ze piękna pogoda cieszyły się nasze serca 🙂 Potem największa w Europie Stupa buddyjska Oświecenia i na deser, który trwał kilka godzin olbrzymie terrarium, z żywymi egzotycznymi motylami, ptakami, iguana i jednym kangurem. Czy mu jesteśmy w Hiszpanii?
Castillo de Colombares Biedne rośliny…
Kwiat jakiejś palmy A to Meczennica czyli Passion flower. I nic nie byłoby specjalnego gdyby nie wielkość kwiatów – prawie 2x większe od tych jakie rodzi w doniczce.
Czas na Stupę Oświecenia z freskami ilustracyjnymi życie buddy:
DESER: Mariposario de Banalmadena czyli “motylarium”(?) Sztuczny raj, gdzie motyle manewrują miedzy turystami. Przedsmak filmowania i fotografowania programów przyrodniczych – uganianie się za motylami, by kolejny raz “sfotografować” poza kadrem. Takk czy inaczej radość nieopisywalna kontaktu z innym światem. No i egzotyczne rośliny z którymi każde spotkanie jest silnym doświadczeniem, przynajmniej dla mnie.
Dużym przeżyciem jest oczekiwanie i uczestniczenie w wykluwaniu się nowego motyla, nie mówiąc o zaobserwowaniu pierwszego lotu motyla “w ten sztuczny świat”. świat, któremu musi przekazać geny i wszystko po to, aby i po trzech tygodniach umrzeć gdzieś wśród roślinności, a potem stać się souvenirem w tutejszym sklepiku.
Jemy pierwsze dobre Tapas. Na ścianie restauracji wisiał bardzo dziwny “przedmiot”. Zapytaliśmy co to jest i pani nam wyjaśniła, ze to było używane do zagrabiania pola. Ostre kamienie wciśnięte w drewniane deski.
Andaluzja wszerz i wzdłuż DZIEŃ 9 – Ronda
9.12. – zmieniamy miejsce zamieszkania, bliżej Malagi. Spakowani zegnamy się z “naszym” domem, kotami, roślinami i końmi.
Po drodze mamy w planie miasto RONDA. Miasto przedzielone wielkim wąwozem, ale połączone nieprawdopodobnym mostem. Dzień minął na włóczeniu się po zamglonym mieście. Chociaż byliśmy trochę zawiedzeni zamgleniem, wydaje nam się ze doświadczyliśmy czegoś wyjątkowego własnie dzięki tej tajemnicy jaka kryła się na horyzoncie.
To do Rondy przyciągały Hemingwaya korridy.
Po drodze weszliśmy do pięknego kościoła Collegiata Santa Maria la Mayor.
Polski akcent w kolegiacie.Piękne książki w piwnicy.
Wieczorem dojeżdżamy do Banalmadene – nasza następna baza noclegowa. Nie możemy znaleźć domu, bo ciemno i jak się okazało zmieniono nazwę ulicy. Telefony do opiekującej się Dunki. W końcu sfrustrowani i przewiani, bo straszna wichura, która jak się okazało zapowiadała sztorm następnego dnia, dotarliśmy na miejsce.
Andaluzja wszerz i wzdłuż DZIEŃ 8 – Setenil de las Bodegas
Dzień 8 – Jedziemy do Setenil de las Bodegas! Miasteczko zbudowane w szczelinie wąwozu. Trudno opisać, naprawdę trzeba tam być, by poczuć się jak w jakich filmowych kulisach. Z opisów przewodnika bardzo ciekawe, z doświadczenie – niesamowite! Pomimo dużej ilości hiszpańskich turystów, (mieli wolne z pracy – długi weekend), sprawiło nam duzo przyjemności trawersowanie wąwozu i oglądanie przyklejonych i wyrastających ze skal domów. Był to jeden z najlepszych dni.
Andaluzja wszerz i wzdłuż DZIEŃ 7 – Sewilla
7 grudnia – dojrzeliśmy do Sewilli.
Rano się poświeciłam i wstałam o świcie, by nakręcić time-lapse wschodu słońca. Niestety brak znajomości funkcji kamery i straszne zimno spowodowały fiasko. Ptaki śpiewają, puchacz pucha, psy szczekają, a koty kręcą się przy nogach od świtu. Dobre życie… choć zimno (jak na Hiszpanię).
Timelapse się nie udał, ale jest kawałek video.
No to w drogę do Sewilli. (ok.100 km to oznacza, ze dużo czasu zużyjemy na dojazd).
Samochodem na parking, a potem z Blas Infante metrem do centrum na Puerta de Jerez. Bardzo chcieliśmy zwiedzić katedrę i wieżę (Giralda) oraz Alcazar. Naprawdę cieszyłam się na zobaczenie tych legendarnych miejsc na spokojne … powolne obserwowanie detali… a tu…kolejki kilkudziesięciometrowe – POZA sezonem! Polemika co mamy robić i w końcu stwierdziliśmy, ze pójdziemy do Archiva de Indias, które zdawało się równie interesujące.
Zwiedzamy Archiwum Indii. W Archiwum Indii miały znajdować się dokumenty historyczne związane z odkryciem Ameryki , np. dziennik Kolumba, niestety żadnych śladów podobnych dokumentów 🙁 , natomiast sale zostały wypełnione dokumentami, mapami, etc. związanymi z rzeka, która biegnie przez Sewillę – Rio Guadalquivir. Trochę zawiedzeni, ale mapy to my lubimy 🙂
Floss silk tree – ksywa: “monkey no climb” Docieramy do parku Mari Luisy. Olbrzymi, miły spacer, ale nic nas nie poruszyło tak jak w parku w Kadyksie. nawet zdjęcia jakieś takie bez zaangażowania.
Floss silk – ksywa: monkey no climb (czyli małpy się nie wspinajcie!). Pierwszy raz w życiu zobaczone w Kadyksie. Od teraz moje ulubione drzewo z kolcami.
Po parku poszliśmy do muzeum korridy, gdzie mieliśmy wyznaczona godzinę (!) W zorganizowanym stadzie, z audio-guidemi w uchu, pilnowanie się ogona zwiedzających. Szkoda, ze nie mieliśmy możliwości chodzenia własnym tempem 🙁
No ale eksponaty dla nas Słowian bardzo egzotyczne i warto było. A to jest kaplica, w której matadorzy modlą się przed walka.Modlitwa torreadora:
Potem podejście nr 2 do Katedry – nadal kolejka, krótsza, ale zostało 30 min do zamknięcia. Ok – zostawiamy Sewillę na kiedyś, – przyszłe życie?
A po drodze do samochodu klimaty Flamenco: A na parkingu klimaty wandalistyczne… na szczęście nasz samochód ok.
Andaluzja wszerz i wzdłuż DZIEŃ 5 i 6 – Medina Sedonia i Bornos
Następny cel – Medina Sedonia. Ponieważ oboje nie byliśmy w najlepszej formie skończyło się na spacerowaniu po mieście, zwiedzeniu kościoła Matki Boskiej Koronowanej ( Iglesia Santa Maria la Mayor la Coronada) i wejściu na jego wieżę. Bardzo ciepła atmosfera w miasteczku, choć strasznie wiało. To ostatnie chyba nie było wyjątkowe, bo dookoła miasta mnóstwo wiatraków produkujących prąd.
Potem zjedliśmy obiad, postanowiliśmy wracać i zrobić zakupy w Bornos. Nareszcie zostało nam trochę światła dziennego i czasu na obejrzenie ogrodu.
Następnego dnia – 6.GRUDNIA postanawiamy zostać w domu. Jest święto konstytucji, dzien wolny od pracy i wszystko pozamykane. Niebo bezchmurne, słońce grzeje. Wygrzewamy zmarznięte kości. Rodzina właściciela ma 10 koni, niektóre znajdują się na terenie naszej działki. Załapaliśmy się na podkuwanie koni.