Nasze ulubione jezioro jest rezerwuarem wody pitnej, a do tego zatrzymane tamą. To ostatnie oznacza, ze woda czasami jest spuszczana. Nie byłoby to problemem, bo zmiana poziomu wody dzieje się bardzo wolno i nic nas nie wciągnie przez otwór w tamie, by wypluć w rzece. Problemem jest temperatura. Nigdy nie wiadomo czy zastaniemy ciepłą czy lodowata wodę. Po spuszczeniu, “krem” cieplej wody, (która oczywiście wygrzewa się na powierzchni), znika i szczekamy zębami (i kośćmi), zawiedzeni, ze gdyby nie regulowanie, to woda, przy codziennym nagrzaniu (32 stopnie w powietrzu/cieniu), miała by możne 30 stopni?
Tak czy inaczej, milo wskoczyć i wyskoczyć, a potem wygrzać się na ciepłych skalach.